16 września 2015

Thrill - nie tylko na bolenia.


Jeszcze kilka lat temu bolenie były łapane tylko przez nielicznych – „doświadczonych wędkarzy”, często produkujących przynęty spinningowe we własnym zakresie. Ta nadzwyczaj ostrożna ryba nie wybacza błędów dlatego umiejętne prowadzenie przynęty oraz jej odpowiedni kształt to początek drogi do sukcesu. Dzisiaj łapanie boleni jest o wiele prostsze ze względu na gotowe przynęty dostępne są dla każdego wędkarza, które świetnie imitują ukleje (podstawowe pożywienie boleni).






Ogólne wrażenie

Większość spinningujących wędkarzy specjalizujących się w połowie bolenia na pewno próbowała łapać bolenie spod powierzchni wody szybko prowadzonym woblerem (jest to chyba najbardziej znana technika połowu boleni). W 2007 roku firma Salmo wypuściła na rynek znakomitego woblera Thrill, który idealnie wstrzelił się w zwyczaje żerujących bolków (dla osób początkujących - wobler jest imitacją ryby, która podczas zwijania i ciągnięcia w wodzie swoimi ruchami przypomina płynącą w wodzie rybę.) . Kształt przypominający uklej oraz poliwęglanowy ster zamocowany pod kątem prostym pozwala bardzo szybko prowadzić przynętę pod samym lustrem wody. Jednak nie będę się zagłębiać w budowę i specyfikę woblera bo możemy to spokojnie przeczytać TUTAJ.

Moje doświadczenie

Moim doświadczeniem związanym z Thrill-em jest fakt, że łapałem na niego - Nie tylko bolenie ale również ładne okonie oraz szczupaki. Zauważyłem to pewnego dnia na rybach kiedy to warciańskie bolenie nie chciały bić w szybko prowadzonego woblera. Bolki tylko odprowadzały przynętę do brzegu i zawracały. Zacząłem się wtedy zastanawiać jak sprowokować słabiej żerującą rybę do uderzenia w przynętę. Klika metrów ode mnie znajdowała się ładna kilkumetrowa główka. Z jej czubka zacząłem rzucać wzdłuż brzegu tak by prowadzić przynętę w sile głównego nurtu rzeki. Siła napływu wody pozwalał na wolniejsze prowadzenie Thrilla, z jednoczesnym zachowaniem jego pracy.

Po kilku pustych rzutach w końcu przełom.

Lekkie pyknięcie, zacięcie i jest coś!! - ale jakoś mało waleczne jak na Bolka. Ku mojemu zdumieniu trafił się żarłoczny okoń, który rozmiarem niewiele przewyższał gabaryty przynęty. Postanowiłem kontynuować łapanie tą metodą, a nawet bardziej ją zmodernizować. Podciągałem przynętę w nurcie samym kijem, lekko popuszczałem, a podczas zwijania co jakiś czas zatrzymywałem woblera w bezruchu. Właśnie przy takim zatrzymaniu poczułem bardzo mocny strzał, który instynktownie skontrowałem. Zacięta ryba zaczęła szybko odjeżdżać ale stopniowo słabła. Odjazdy były coraz krótsze i słabsze. Po kilkunastu minutach miałem rybę na brzegu. Zamiast domniemanego bolenia ukazał mi się piękny szczupak – na szczęście zapięty tylną kotwicą. Szybkie zdjęcie i do wody. 



W prawdzie cała sytuacja miała miejsce w 2011 roku jednak przez złapanego wtedy szczupaka dobrze pamiętam ten dzień na rybach 

Dalsze rezultaty.

Po szczupaku obławiając kolejne główki w podobny sposób,  złapałem jeszcze kilka okoni, a od tamtej pory trafiło mi się wiele okoni oraz szczupaków, które skusiły się na boleniowego Thrill’a. Jest to dla mnie jeden z podstawowych woblerów podczas wypraw nad Wartę i zawsze znajdzie się dla niego miejsce w moim pudle z przynętami.



A jakie są wasze doświadczenia związane z połowem Thrill’em?? – Zapraszam do dyskusji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz