Wybór łowiska
Od dłuższego czasu moje
wędkowanie skupiało się w większości na jeziorach i kanałach w okolicach
Konina. Przez długi czas zaspokajało to moją wędkarską żądzę złapania dużej
ryby jednak w ostatnim czasie wszystko bardzo ucichło. Brań brakuje, a ryby są
mało aktywne. Od dłuższego czasu chodziła mi po głowie myśl, żeby odwiedzić
stare miejscówki na Warcie, jednak zawsze na myśli się kończyło i wybór padał
na inną wodę. Dopiero w ostatni wtorek września zmotywowałem się na tyle, by
wstać i jechać nad pobliską rzekę. Ostatnio mało padało i poziom wody był
bardzo niski, dlatego jako łowisko wybrałem dość głęboką rynnę. Doświadczenie i
logiczne myślenie podpowiadały mi, że przy tak niskim stanie wody to właśnie
tam mogą czaić się większe drapieżniki.
Tego dnia Warta bardzo parowała,
a gęsta mgła tworzyła majestatyczną i tajemniczą atmosferę. Nie byłem
ukierunkowany na konkretny gatunek ryby i zabrałem ze sobą całe pudło przynęt.
Duże wahadłówki, obrotówki, wszelkiej maści gumy oraz boleniowe woblery miały
przygotować mnie na każdą sytuację.
Mglisty poranek nad Wartą |
Kiedy dojechałem nad wodę i
podszedłem do małej zatoczki od razu zauważyłem żerujące okonie. Założyłem małe
kopytko i próbowałem skusić jakiegoś pasiaka jednak oprócz dwóch nie ściętych
brań nic się nie działo. Okonie nie chciały zareagować nawet na małego Mepsa
prowadzonego przy warkoczu. Postanowiłem sprawdzić aktywność ryb i poprowadzić
małego rippera blisko brzegu co przeważnie owocowało chociaż małym
szczupaczkiem, ale nie tym razem! Było beznadziejnie….. Zastanawiałem się: co
robić? Czy kierować się chęcią złapania czegokolwiek i małymi gumami kusić
okonie czy celować w dużego drapieżnika? Po chwili namysłu wybór padł na to
drugie. Na hak trafił 10-cio centymetrowy Fatty Dragona w katalogu oznaczony
S-30-001. Jego krąpio podobny kształt i silna praca miała wzbudzić
zainteresowanie wśród spokojnie odpoczywających wodnych potworów.
Dalsze poszukiwania
Spokojnie obławiałem kolejne
metry wody i przemieszczałem się w dół rzeki, aż stanąłem na dość wysokiej
górce pod którą wyraźnie było widać kamienie i przelewającą się przez nie
wodę. Takie miejsca zawsze są dla mnie
warte obrzucania ponieważ spowalniają nurt rzeki, oraz dodatkowo pogłębiają
miejsce bezpośrednio za główką. Obrzucałem warkocz powstały w wyniku uderzenia
nurtu w zaporę, prąd wsteczny oraz spokojną wodę. Obławiałem całość wachlarzem metr
po metrze bez kontaktu z rybą.
Stare sposoby
Już miałem przenosić się dalej
ale spojrzałem na przelewającą się przez kamienie wodę i wpadłem na jeszcze
jeden pomysł. Postanowiłem krótkim rzutem skierować przynętę na koniec główki i
powoli poprowadzić gumę wzdłuż jej rantu w stronę brzegu. Taki rzut często
owocował ładnym braniem, a niejednokrotnie przyzwoitym okazem, jednak to co
stało się za chwilę przerosło moje najśmielsze oczekiwania! Po rzucie zamknąłem
kabłąk kołowrotka i czekałem, aż guma spokojnie zejdzie do dna. W pewnym
momencie poczułem lekkie puknięcie i byłem święcie przekonany, że przynęta uderzyła
w dno. Chciałem podbić gumę do góry od razu po tym jak opadła i znów dać jej swobodnie
dryfować, jednak po podbiciu od razu poczułem tępy opór niczym uwad.
To nie zaczep!!
Guide wygięty, a dwa solidne tąpnięcia w dół i
odjazd w nurt uświadomił mnie, że moim zaczepem jest ładna ryba! Po chwili dociąłem rybę jeszcze raz ponieważ
wcześniej tego prawie nie zrobiłem i zaczęła się walka! Ryba odjechała około 30
metrów w nurt, ale chyba nie było jej tam zbyt dobrze bo sama zawróciła w
stronę brzegu J Po
pierwszym podciągnięciu do powierzchni ukazał mi się piękny szczupak , dzięki
czemu przynajmniej wiedziałem o co walczę. Kiedy jednak podciągnąłem go po raz
kolejny i zobaczyłem jak delikatnie jest zapięty, zacząłem się martwić czy ryba
przy mocniejszym szarpnięciu nie spadnie z haka. Od razu poluzowałem regulację
kołowrotka by delikatniej holować i bardziej amortyzować jej szarpnięcia. Pozwoliłem
rybie zmęczyć się w wodzie, tak by nie zrobiła nic nieprzewidzianego podczas
lądowania jej na brzegu a mimo to dopiero po kilku próbach podebrania jej z
wody udało mi się pewnie chwycić szczupaka za głową.
Szczupak 83 cm 4.1 kg - Warta okolice Konina |
Kiedy wyszedłem na brzeg
oniemiałem!! Piękny szczupak i to prosto z Warty! Szybko zrobione zdjęcia wraz
z mierzeniem i ważeniem po czym ryba powróciła do swojego naturalnego
środowiska.
Podczas mierzenia 83cm |
83 cm Warciańskiego przyjaciela :) |
Tego dnia nie złapałem już nic więcej ponieważ w euforii zatrzasnąłem sobie kluczyki z wędką w samochodzie i musiałem wzywać ślusarza nad wodę, jednak kiedy czekałem na pomoc w miejsce w którym przed chwilą łapałem zameldowały się 4 konie, których widok bardzo umilił mi czas.
Konie nad Wartą |
Warciańskie Konie :) |
Zapraszam do czytania innych artykułów na moim blogu :)
P.S. Przepraszam za jakość zdjęć ale znajomy, który mógłby
zrobić mi ładniejsze zdjęcia nie był w stanie dojechać na czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz